TEST SKODA YETI 2.0 TDI
Autorem artykułu jest Waldemar Florkowski
Yeti.. z upływem lat tworzą się nowe historie, każdy gdzieś „go” widział, ale nie potrafi opisać, podobno ostatnimi czasy przebywa w wysokogórskich rejonach Himalajów, jednak nikt oficjalnie tego nie potwierdza. Wielu badaczy i detektywów bez licencji próbuje wytropić Yeti, póki co bezskutecznie.
Ale wcale nie trzeba wybierać się do Indii, Nepalu czy Tybetu, gdyż na trop Yeti wpadłem zupełnym przypadkiem w okolicach średniowiecznego zamku w Uniejowie! Nikogo nie powiadomiłem, postanowiłem samozwańczo, bliżej zapoznać się z tym egzemplarzem…
Pierwsze wrażenie
Z rozrzewnieniem wspominam mojego sąsiada, który niczym biblię studiował książkę „ZRÓB TO SAM –SERWIS SKODY FAVORIT”, po czym swoją wiedzę wdrażał w życie - samochód ten niczym rozkapryszona dziewczynka miał swoje humory i skutecznie utrudniał mu dotarcie do wyznaczonego celu. Jednak te kilkanaście lat sprawiło, że postrzeganie tej czeskiej marki z Mlada Boleslav stało się zgoła odmienne. Skoda dziś, niczym nie przypomina swoich kanciastych pierwowzorów, wykonana jest z dobrej klasy materiałów i dzięki mariażowi z VW znacząco zyskała pod względem zastosowania najnowszych technologii.
Jednak wróćmy do naszego poszukiwanego uciekiniera.Yeti w chwili obecnej to jeden z najbardziej wyrazistych modeli tej marki, nietuzinkowy design przykuwa uwagę i jakby na to nie patrzeć, jest to debiut Skody w klasie aut typu SUV.Samochód może się podobać, z przodu na uwagę zasługują wysoko wkomponowane światła przeciwmgielne, służące również, jako doświetlacze w zakrętach oraz lampy przednie zbliżające model ten do Octavii. Jeśli ma być to samochód typu SUV, nie można zapomnieć o właściwościach terenowych i odpowiednim uniesieniu nadwozia i zwiększeniu prześwitu – te kilka dodatkowych centymetrów, nadaje temu modelowi charakteru i pozwala zmieścić większe felgi (17-calowe) oraz zderzaki które zbudowane są z 3 elementów nadając w ten sposób terenowy charakter.
Natomiast tylna część auta to przede wszystkim prosta linia, dzięki której na pewno w znaczący sposób zyskali pasażerowie z tyłu i pojemność bagażnika (405 l.), co mnie cieszy nie ma tu zbyt wielkich udziwnień. Jednym słowem PRAKTYCZNOŚĆ przyświecała konstruktorom przy tworzeniu tego egzemplarza.I ten kolor… Beż Cappuccino, idealnie komponuje się z tym modelem i kontrastuje z ciemną linią okien, ale najbardziej przyszłego użytkownika powinien cieszyć fakt, że nie widać na tym aucie kurzu i brudu ulicznego, więc jakby nie patrzeć inwestycja w „metalik” dosyć szybko się spłaci, a przy tym wygląda efektownie.
Zimno, wsiadam do środka…
Niesamowity klimat otaczających budynków niosących za sobą historię wprawił mnie dodatkowo w refleksyjny nastrój, ale mimo wszystko gdy na dworze panuje -17 stopni w ciągu dnia najlepszym schronieniem będzie wnętrze auta.Intuicyjnie, gdy nacisnąłem przycisk „podgrzewanie fotela” i poczułem to w ciągu kilku sekund na własnej skórze, mogłem skupić się na ocenie i skrupulatnie przyjrzeć się wszelkim zakamarkom, jakie kryje Yeti. Deska rozdzielcza przypomina tą z nowej Octavii, więc jest nad wyraz poprawna i mimo bogatego wyposażenia i naszpikowania elektroniką, nie miałem większych problemów z opanowaniem tego „co dzieję się” na konsoli środkowej. A tych gadżetów nie było mało, w końcu samochód prezentowany to wersja Experience, w wolnym tłumaczeniu „mam wszystko i nie boję się tego użyć”, a przy tym zrobione z materiałów przyjemnych w dotyku.
Pewnie to wielka wada, ale jestem szczególarzem, a w dodatku skrupulatnym, nie umknie mi żaden przycisk, pokrętło, a tym bardziej schowek – dla łatwiejszego rozszyfrowania mojego profilu psychologicznego proszę mnie porównać sobie ze strażnikiem granicznym.Przyznaje się, miałem dużo do robienia (sprawdzenia), Yeti jest niezwykle bogate w schowki, choć ten który znajduje się przed nogami pasażera nie jest imponujących rozmiarów, to służą pomocą duże schowki w drzwiach bocznych, czy centralny z podłokietnikiem. Nie zabrakło również schowków przemytniczych pod fotelami, czy umieszczonego centralnie na konsoli zamykanego, który swobodnie pomieści 4 cheeseburgery. Więc jakby na to nie patrzeć, jest to funkcjonalne auto i jadąc w czwórkę na wakacje, dzieci nie będą siedziały przyklejone twarzami do szyby! Porównując, mamy do czynienia z autem typu SUV o funkcjonalności rodzinnego minivana – za co wielki plus!
Pora opuścić zabytkową scenerię…
Mimo bajecznych widoków, postanowiłem się na chwilę oderwać i sprawdzić, co oswojone Yeti ma pod maską.A tam diesel 2.0 TDI i mocy 110 KM. Oczywiście Yeti występuje w mocniejszych wariantach 140 i 170 KM, lecz nie w głowie mi szaleństwo, gdyż wybrałbym wtedy FABIĘ RS bez dwóch zdań. Moc 110 KM wydaje się być optymalna i w odpowiedni sposób łączy osiągi z wizytami na stacji benzynowej. Ale co my tu o teorii, jak silnik już zwarty i gotowy czeka na przejażdżkę!Jak na zimnego diesla przystało, silnik przywitał mnie pozdrowieniem bocianów – czyli klasycznym „kle kle”, lecz po kilku minutach, gdy temperatura silnika zaczęła rosnąć, wprost proporcjonalnie dźwięk z komory się obniżał.
Mimo 110 KM silnik żwawo reagował na pedał przyspieszenia za sprawą bądź co bądź wysokiego maksymalnego momentu obrotowego (250 Nm) i wyprzedzanie na krętych drogach wielkopolskich nizin nie stanowiło najmniejszego problemu. Jednak rysą na szkle była skrzynia biegów, która pomimo, że pracowała płynnie, biegi wchodziły z chirurgiczną precyzją – miała jedynie 5 biegów, a że większość z testowych kilometrów pokonałem w trasie, miałem ochotę domalować korektorem cyferkę „6”… W większych wariantach mocy skrzynia już posiada jedno przełożenie więcej!Po przejechaniu mniej więcej 100 km zastanawiałem się, czy wskazówka od paliwa nie jest uszkodzona, gdyż nie ruszyła się na milimetr i ciągle wskazywała 4/4, ale wszelkie wątpliwości rozwiał komputer pokładowy, który wskazywał 4.5 l/100 km, czyli o 0,2l mniej niż deklaruje producent! Tak dobre spalanie zawdzięczałem na pewno technologii TDI, ale również częstemu wykorzystywaniu tempomatu na trasie, który pozwala przyspieszać i hamować za sprawą jednego przycisku bez użycia pedału gazu.W ruchu miejskim spalanie wahało się miedzy 6.5-7.5 l. , jednak usprawiedliwiam to ujemnymi temperaturami (średnio podczas testu -14) i częstymi postojami, które skutkowały wychłodzeniem silnika.Który silnik bym wybrał? Bez dwóch zdań : 1.6 TDI 105 KM najmniejszy oferowany diesel oznaczony symbolem GREEN LINE, cechujący się spalaniem zbliżonym do mojego quada! Ta nowa jednostka Skody, prawdopodobnie w najbliższym czasie wyprze z rynku jednostkę 2.0 TDI 110 KM.
Po nitce do kłębka…
Sposób na Yeti, potrzebujemy:-płytę podłogową od Octavii, - układ napędowy, - wizję projektanta- i…. podnieść zawieszenie w końcu to ma być wszędobylski SUV
I właśnie to podniesione zawieszenie, przed rozpoczęciem przygody z Yeti najbardziej mnie intrygowało tym bardziej, że sama konstrukcja auta do niskich nie należy!Otóż moje obawy były przedwczesne, mimo wysokiego prześwitu i setek pokonanych kilometrów m.in. po drogach szybkiego ruchu, jak i krętych drogach lokalnych, Yeti zachowywało się nad wyraz poprawnie. I czasami zapominałem, że nie jadę gokartem. W dużej mierze za sprawą 17-calowych felgi obutych w opony 225/50r17, i proszę mi wierzyć, nie jestem zwolennikiem wielkich felg, ale te 17-cali idealnie wpasowały się w charakterystykę zawieszenia. Również przypadł mi do gustu układ kierowniczy, który usztywniał się przy większych prędkościach i stwarzał opór podczas pokonywania ciasnych zakrętów, gdyż przyznaje, że czasami mam już dosyć tych arcy-specjalnych wspomagań, przez które zastanawiam się, czy nie urwałem kierownicy, bo coś zbyt lekko chodzi…Jedynym minusem, który zauważyłem podczas jazdy jest podatność na wiatr boczny, ale cóż praw fizyki się nie oszuka i nie można mieć wszystkiego!
Inspektor gadżet
Niby to tylko miejskie Yeti, niby niewielki SUV… a lista wyposażenia długa niczym mój ostatni rachunek zza telefon Cóż, nie skłamię jak powiem, że jest to wszystko-mający egzemplarz!I jakbym nie był słaby z matematyki, to kalkulator nie kłamie i pokazuje, że suma opcji w tym konkretnym egzemplarzu wynosi 21750 PLN – tak! tak!
Na pierwszy ogień pójdzie multimedialny ekran z nawigacją, która wprawiła mnie w nie lada zakłopotanie, gdyż wielokrotnie pokonywałem trasę z Łodzi w okolicę Kalisza i nie wiedziałem, że istnieje taki skrót jaki „ona” wskazała! I chodź do tej pory na piedestale stawiałem fabryczną nawigację w Renault, przyznaję, że zestaw w Skodzie mnie urzekł nie tylko dokładnością, ale i dotykowym ekranem, czyli funkcją której brakuje w Renault – co znacznie ułatwia wprowadzanie nazw. System nawigacji zestawiono z 12 głośnikami i cyfrowym korektorem, co w połączeniu było przyjemne dla ucha, jednak nie potrafię zrozumieć, dlaczego auto nie posiada fabrycznego wyjścia USB, a jedynie wyjście a’la "ajfon", które za pomocną przejściówki może obsługiwać USB – za dużo zachodu! Na szczęście jest wejście na kartę SD, która zapełniona utworami MP3 służyła mi cała drogę.
SUV z Mlada Boleslav z oknem na świat! Ten szklany dach to idealne rozwiązanie dla osób, które marzyły o kabriolecie, lecz z racji jego ograniczonej praktyczności musiały skusić się na model z innego segmentu. Duże szklane panoramiczne okno pozwala jeszcze lepiej integrować się z naturą, a to wszystko za pomocą jednego przełącznika, który otwiera je w szybkim tempie. Fakt, kosztuje około 5 tys. PLN, lecz uważam, że warto.
Na deser zostawiłem system, który mnie ujął niczym Ukrainka na dyskotece w Odessie! To, że nawigacja jest mądrzejsza ode mnie, jakoś przełknąłem, no cóż życie, ale że samochód będzie potrafił sam parkować?! Testowy egzemplarz wyposażony był w system PARKOWANIA, wielokrotnie widziałem jego działanie w materiałach reklamowych, lecz zawsze byłem przekonany, że to fotomontaż! Nic bardziej mylnego! Ten system naprawdę działa! Nie byłbym sobą, gdybym nie starał się go dokładnie przetestować, ba! - robiłem wszystko by go oszukać i pokazać, kto tu jest mądrzejszy. Ale jak wyjaśnić fakt, że system potrafi zaparkować za jednym razem, a ja by wyjechać z tego miejsca muszę zrobić dwukrotną korektę?!
System pozwala na parkowanie równoległe na biegu wstecznym i wykonuje to niezwykle precyzyjnie (np. stając równo osiami do krawężnika), nie wjedzie w miejsce, gdzie ewidentnie jest go za mało, bądź napotka na inną przeszkodę, a wszystko to dzięki zamontowanym czujnikom parkowania z przodu i z tyłu. Proszę mi wierzyć, że jest to nieprawdopodobne uczucie, gdy w momencie rozpoczęcia manewru, możemy czytać sobie spokojnie książkę, a auto samo skręca z kierownicą, po czym informuje nas, że manewr został wykonany poprawnie i prosi o przejęcie kierownicy.Jest to niezwykle przydatny gadżet, znacznie ułatwiający manewr parkowania, jak również oszczędzający czas – szczególnie kobiet, które będą mogły w tym czasie poprawić sobie makijaż!
Co słychać na rynku…
Segment aut typu SUV jest już mocno nasycony, prawie każda z marek posiada bądź to SUV-a, bądź samochód stylizowany na wersję terenową. Dla zasady, mimo wszystko w pierwszej kolejności porównam do DACII DUSTER, ze względu na analogiczną historię marek, jednak w tej kwestii patrzenie przez pryzmat ceny mija się z celem, gdyż tam gdzie kończą się ceny Duster, zaczynają Yeti. Chodź Duster jest nieco mniejszy, oferuje podobną ilość miejsca, przy zbliżonej pojemności bagażnika. Również oferowane jednostki silnikowe 1.5 dCi 110 KM w przypadku Dustera i 1.6 TDI 105 KM cechują podobne osiągi i spalanie, lecz jakość wykonania murem stoi za Yeti, co ma odzwierciedlenie w cenie – i kółko się zamyka.
Jednak pełnoprawnie w szranki z Yeti może stanąć Nissan Qashqai, który również występuje z tym samym silnikiem dCi co Duster, lecz posiada znacznie bogatsze wyposażenie i nie jest tak siermiężnie wykonany jak tańszy kuzyn.Samochody te kosztują prawie tyle samo, z niewielką przewagą Yeti, lecz w tej klasie to Qashqai rozdaje karty, gdyż jest jednym z najchętniej kupowanych SUVów!
Warto również zajrzeć na Wschód, gdyż każda premiera czy to Hyundaia czy Kia budzi wielkie poruszenie konkurencji, większość marek już nauczyła się, że Koreańczycy zaczynają w znaczący sposób liczyć się na europejskiej arenie.Jak wygląda zestawienie Skody z Kia?! Przyznaję się bez bicia, że wizualnie bardziej do gustu przypada mi Sportage, lecz jestem przekonany, że samochody te nie stanowią dla siebie konkurencji, design ich jest na tyle odmienny, że trafiają w zupełnie różne gusta, a jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje – zamykam temat! Jednak gdyby ktoś chciał uparcie porównać te modele, polecam przyjrzeć się jakości materiałów deski i spasowaniu…
Z goła odmiennym konkurentem jest Jeep Compas, samochód ze znacznie mocniejszym silnikiem bazowym (2.2 163 KM), lecz ze zbliżonymi gabarytami i wymiarami. Ta doza luksusu jest droższa od bazowej wersji Yeti, ale cały czas przypominam, że testowany przeze mnie egzemplarz kosztował 106 tys. PLN. Jednak tu nadmienię, iż jakość Skody wykonania i spasowania elementów Skody znacznie przewyższa dokonania konstruktorów Jeepa.
Yeti wypełnia swojego rodzaju niszę po VW Tiguanie, jest jego trochę tańszą odmianą, ale nie oznacza to wcale, że „taniość” przekłada się na gorszą jakość. Skoda dzięki mariażowi z VW zyskała nowoczesne wyposażenie okraszone nutką technicznych nowości, dodatkowo wygląd czeskiego SUV-a jest znacznie bardziej wymowny, niż Tiguana. Oby tak dalej, pora teraz na pickupa!
Ogólnie rzecz ujmując…
Skoda jest niczym gwiazda idąca na bankiet, dobrze wie, że spóźniła się 3 godziny ale również w pełni świadoma, że mijając drzwi wejściowe wywoła nie lada zamieszanie. Tak można podsumować wejście Yeti na rynek w 2009, ale późno wcale nie oznacza źle.Z perspektywy czasu możemy zaobserwować, ilu klientów już zaufało czeskiej marce i wybrało właśnie ten model.Przyznam, że testowana wersja była już przerostem formy nad treścią, gdyż 106 tys PLN to stanowczo za dużo, za ten model, ale mnogość wyposażenia wprawiała mnie w osłupienie. Gdyby zrezygnować, ze szklanego dachu, elektrycznego fotela i kilku innych gadżetów – cena na poziomie 95 tys. PLN jest akceptowalna! I właśnie takie wersje klienci wybierają!I tak jak miłość jest sztuką kompromisów, gdy dłużej się zastanawiam, idealnie w tym modelu widziałbym jednostkę 1.4 TSI 122 KM, po pierwsze ze względu na cenę (dobrze wyposażona wersja około 80 tys. PLN) jak również, ze względu na właściwości silnika. Tym bardziej, że testowana wersja była wyposażona tylko w napęd na jedną oś.
Skoda już od wielu lat pokazuje, że należy się z nią liczyć na naszym rynku, w końcu, kto inny potrafi sprzedać tyle samochodów w ciągu roku? Yeti choć spóźnione, z pełną krasą weszło na rynek burząc ład i porządek!
Reasumując, testowym egzemplarzem miałem możliwość przejechać około 1200 km i spędzić w nim, jak komputer pokazał 26 godziny, w tym czasie mój sceptycyzm został znieczulony, w głównej mierze za sprawą już wspomnianego wcześniej systemu parkowania PARK ASSIST, który kosztuje 2200 PLN (wraz z czujnikami przód/tył), co uważam za atrakcyjną cenę i wydaje mi się, że lepiej zrezygnować z ksenonów na rzecz tego gadżetu!I nawet, jeśli za rok przyjdzie mi wspomnieć ten model – pierwsza myśl będzie „aha ten samoparkujący samochód!
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz